Coraz częściej łupem złodziei pada… miejska zieleń
Kradzieży miejskiej zieleni, dokonywanych nawet pod okiem miejskich kamer, wciąż przybywa. Szczególnie w letnim sezonie. Równie często co kradzieże zdarzają się też przypadki dewastacji. W Częstochowie znikające ozdobne rośliny to spory problem.
Skala problemu jest duża – sygnalizuje Sławomir Jończyk, kierownik referatu zieleni w magistracie:
To dwa rodzaje sprawców: to są ci, którzy wykopują te rośliny, żeby je mieć u siebie i je kradną, ale są i tacy, którzy je kradną, by je sprzedać. Kradną różne rośliny. To dokuczliwe sytuacje, kiedy mamy jakieś fragmenty zieleni uporządkowane, kiedy są wyjątkowo ładne i nagle okazuje się, że znów mamy coś do poprawki, bo ktoś sobie wykopał kilka liliowców, irysów albo hortensji.
Miasto takie sygnały traktuje bardzo poważnie, a amatorzy kradzionych roślin z klombów i skwerków przekazywani są policji. Magistrat prosi też mieszkańców o sygnały zauważonych dewastacji miejskiej zieleni. Jak poza tym miasto radzi sobie z kradzieżami?
Czasami udaje się takich sprawców złapać. Bywa, że przez przypadek czasem same natkną się na straż miejską. Mieliśmy takie przypadki, zarówno tu przed Urzędem Miasta z osobami kradnącymi tulipany i to z całymi wiadrami. Tutaj raczej liczyłbym na to, że mieszkańcy cenią sobie to, że jest ładnie dookoła i ze swojej inicjatywy albo strofują, albo upominają albo zwracają uwagę takim osobom. To już jednak wpływa na tych ludzi w jakiś sposób.
Kradzieże roślin są coraz częstsze, przyznaje Sławomir Jończyk z Urzędu Miasta. Niestety odtworzenie roślin w miejscach, gdzie zostały one zniszczone lub ukradzione jest nie tylko kosztowne, ale i bardzo kłopotliwe.