Kampania wyborcza w Częstochowie. Co irytowało i czego zabrakło?
Kończy się kampania wyborcza, jutro już cisza przedwyborcza, a w niedzielę głosowanie. Jak tym razem wyglądała kampania w naszym mieście?
Była przede wszystkim widoczna, czy nam się to podobało czy nie. I to przede wszystkim obserwacja poczyniona dzięki opiniom mieszkańców, którzy narzekali na brak informacji o konkretnych propozycjach kandydatów do Sejmu.
Mówili za to o ulotkach wysypujących się ze skrzynek na listy i twarzach z plakatów zaglądających im do okna z każdej ulicznej latarni. Uchroniły się tylko Aleje. Istotnie głównie dyskutowano o reklamach i banerach, które w szczególny sposób oszpeciły nasze ulice.
Mówiło się o częstochowskich szaszłykach, bo każdy z kandydatów starał się pokazać reklamę wyżej, częściej, a najlepiej w każdym dostępnym miejscu publicznym. Musiał nawet interweniować zarząd dróg, który zdejmował te nieprzepisowe z kilku ulic.
Najczęściej powtarzające się pytanie na forach, to dlaczego w jednym miejscu obok siebie są plakaty tej samej osoby, odpowiedź? Bardzo prozaiczna – żeby tym samym zabrać miejsce innemu kandydatowi.
Debaty i spotkania z kandydatami na posłów czy senatorów były za to wyjątkami, z kolei chętnie startujący promowali się przy okazji dużych wydarzeń w mieście.
Jaki będzie tego efekt i czy kandydujący do władzy zjednali sobie mieszkańców? Odpowiedź przyniesie niedzielna frekwencja i oddane głosy.